czwartek, 15 września 2011

come take me higher




Naprawdę nie wiem, co się dzieje wokół mnie. Zmieniłam taktykę i rozkład dnia: wstaję, idę do szkoły, wracam, jem, uczę się, uczę się, uczę się, jem, wychodzę, wracam, uczę się. Piszę do Ciebie jak najrzadziej. Wiesz, taki mentalny detoks. Przyda się nam.
Dziękuję Ci za niedzielę. Za kino, do którego wybieraliśmy się czternaście miesięcy i za spacer nad Wisłą. Tylko... ja dalej nie jestem pewna swoich uczuć i nie mam pojęcia, czy zrobiłam dobrze, wracając do tego wszystkiego. Jesteś moim przyjacielem. Przede wszystkim przyjacielem. Czy kimś więcej? Czy nadal kimś więcej? Nie pytaj. 
Chciałam czasu, mam czas. Już w niedzielę dostaniesz urodzinowy prezent i list. Wybierałam dziś koperty przez godzinę, w końcu wzięłam sześć dużych i dwie małe, bo koperty są takie śliczne przecież. Nie śmiej się. Naprawdę je lubię. Serio.
Ty graj w Wiedźmina, nie przeszkadzam. Ja wrócę zaraz na uczelnię (uczelnia - pokój do nauki w internacie - przyp. red.) i doczytam Wertera, bo jutro piszę z niego wypracowanie. A tak mi się nie chce. Wolę pouczyć się słówek z angielskiego. Ale i na to znajdę czas. W końcu wolisz komputer ode mnie, więc wypadłeś z dzisiejszego planu dnia i gdyby nie książki to byłoby mi smutno przez te dwie "Twoje" godziny.

Tylko nie myśl, że tak długo pociągnę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz