czwartek, 28 lipca 2011

czego ja właściwie chcę?

Przed snem rozmyślałam, czy jestem szczęśliwa. Ot, tak sobie. Teraz się zastanawiam, dlaczego tak to jest, że obecna sytuacja mnie męczy i mam tego świadomość, ale nie chcę niczego zmieniać. Strach przed porażką? Może. Albo przed samotnością. Brakiem powrotu. Strach przed życiem bez Ciebie.
Kocham. Kocham każdą pieprzoną komórką mojego organizmu. Przeraża mnie to. Kocham tak, że nie szanuję siebie, bo poświęcam wszystko, by Tobie było lepiej. I właśnie chyba dlatego zawsze wychodzi źle.
Jejku, czego ja chcę właściwie? Chcę... chcę takich promyków słońca w życiu. Chcę czuć się potrzebna i wyjątkowa. Chcę dostawać róże i tulipany, móc rzucać się na szyję komuś, kto nie będzie ciągle narzekał, że to wstyd, dziecinne i ludzie patrzą. Trochę więcej ciepłego uśmiechu i gorącej herbaty. Rozmów - o wszystkim i o niczym. Czasu. Czasu tylko dla mnie, nie mam ochoty dzielić go z Twoją pracą i obowiązkami. To taka surrealistyczna wizja, niesamowicie odległa, bo przecież kwiaty są zbyt europejskie, obchodzenie wspólnych świąt niepotrzebnie zżera pieniądze i musisz być ciągle pod telefonem, bo nie daj Boże zadzwoni prezydent. Może też nie przytulaj. Nie dzwoń. Przestań tęsknić. Po co nam też czułość? Wszak jestem tylko dziewczyną. Twoją dziewczyną.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz